świst bata
płat powietrza pada
na drogę
okruchy chleba
ja
po trosze
na kolanach
nóżką konika polnego
pstryk
i świt następny
słabo słyszalni
z głosem
aż tam
żółć błękitowi
w tańcu o zieleni
motyl drży
syn Słońca i cienia
rozplata swą krótką
chwilę
rzeźba człowieka
granit
martwym oczom
szumiący cień
pielgrzymka gestu
do mekki
zrozumienia
wichry widziały wszystko
szczęśliwe
schyłek epoki
bolą żyły istnienia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz