ciśnięte ręką wieczności
suną w zaświaty
kapelusze galaktyk
chciałbym a potem..
zmiłuj się nade mną
ciszą osiadają
chorały
jak szadź
niebo jak chleb
rozkrawam pierwszą
kromkę
rozlewamy się linią
ukrywamy w sobie
mówię kamień
on
czuje na zawsze
przelotny ptak
cień
bruk
noc
patrzy na ugodzony mrokiem
dzień
zawieszeni
kołyszą się leciutko
jak na powierzchni wodnej
wonną ziemią
pachnie wokół
niebo podaje mi dłoń
kocham
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz